Ks. Scott Ernest Borgman, USA
Urodziłem się w rodzinie protestanckiej. Mój tata był pastorem. Uczył mnie miłości do Pisma Świętego i modlitwy. Często mówił o Bogu Stwórcy, który mnie kocha i ma pomysł na moje życie.
Moją wielką pasją było kino. Interesowałem się, jak powstają filmy. Fascynowała mnie gra aktorów. Rozpocząłem więc studia w szkole filmowej w Kalifornii. W tym czasie przestałem czytać Biblię, rzadko się modliłem. Już po drugim roku tworzyłem w Hollywood spoty reklamowe. Pracowałem tylko 3, 4 dni w tygodniu ale zarabiałem bardzo dużo pieniędzy i świetnie się ustawiłem. Kupiłem sobie mały jacht i wielki motocykl. Miałem też piękną dziewczynę, która pracowała jako modelka. Powinienem być szczęśliwy, a jednak w sercu wciąż czułem, że czegoś mi brakuje. Nie umiałem jeszcze powiedzieć czego.
Zacząłem szukać. Wróciłem do Pisma Świętego i modlitwy. Rozmawiałem z wieloma osobami. Ale wśród protestantów nie znajdowałem odpowiedzi. W tym czasie moi rodzice zdecydowali się wstąpić do Kościoła Katolickiego. To był dla mnie szok! Przecież tata był pastorem! Nie wiedziałem co o tym myśleć. Pamiętam słowa ojca: „dopiero w Kościele Katolickim odnalazłem odpowiedzi na pytania, których od dawna szukałem w moim życiu”.
O wierze katolickiej nie wiedziałem prawie nic. Z ciekawości zacząłem przychodzić do kościoła na Mszę św. Wszystko było dla mnie nowe. Nie rozumiałem nawet dlaczego ludzie klękają. Nie wiedziałem, dlaczego człowiek ubrany w dziwne szaty podnosi do góry kielich i biały chleb. Dopiero z czasem odkryłem, że to te same znaki i te same słowa, które znałem z Ewangelii. Pamiętam też, że mimo tych pytań z kościoła wychodziłem z ogromną radością i niesamowitym pokojem w sercu.
Dwa lata po moich rodzicach przyjąłem bierzmowanie i Pierwszą Komunię Świętą. Stałem się katolikiem.
Poznałem wielu księży, zakonników i wiele sióstr zakonnych. Odkryłem, że choć nie żenią się lub nie wychodzą za mąż, są szczęśliwi. Nie mieściło mi się to w głowie. Myślałem, jak człowiek można być szczęśliwym rezygnując z czegoś tak pięknego i dobrego jak małżeństwo i rodzina? Dziś wiem, że Bóg jest tak ogromną Miłością, że warto oddać Mu wszystko, całe swoje życie. Ja tak zrobiłem. I jestem szczęśliwy.
---
Scott przyjął święcenia kapłańskie 27 czerwiec 2010 r. w Tulon we Francji. Miałem szczęście uczestniczyć w tej uroczystości.
Opublikowane w Małym Gościu Niedzielnym, 06/2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz