Kiedy dokładnie przed rokiem miałem szczęście krótko rozmawiać z papieżem Benedyktem XVI, podziękowałem Mu – z czego śmieją się do dzisiaj niektórzy z moich przyjaciół – za książki, które napisał, bo bardzo mi pomagają. Pamiętam, byłem wtedy świeżo po lekturze „Wprowadzenia w chrześcijaństwo” – chyba pierwszej książki teologicznej, którą czytałem z wypiekami na twarzy. Papież uśmiechnął się, chyba nawet trochę speszył, podziękował mi i pobłogosławił.
Dlaczego o tym wspominam? A no dlatego, że w minionym tygodniu ukazała się najnowsza książka Ojca Świętego, druga część „Jezusa z Nazaretu”. Na naszych oczach powstaje – można powiedzieć - „Tryptyk Rzymski” Ratzingera. We wstępie do pierwszej części opublikowanej w 2007 roku, pisał z realizmem: „Ponieważ nie wiem, jak długo jeszcze będą mi dane czas i siły , zdecydowałem się opublikować... część I”. W części II, z nie mniejszą pokorą, zapowiada: „Chcę... – jeśli mi tylko jeszcze wystarczy do tego sił – w niewielkim zeszycie omówić dzieciństwo Jezusa”. Ta ostatnia, III część ma ukazać się na początku Adwentu bieżącego roku.
Moim zdaniem książka „Jezus z Nazaretu” w swoich trzech odsłonach jest „dziełem życia” papieża jako teologa. Oto u schyłku swego życia, Teolog pisze książkę, do której – jak sam przyznaje – „długo przygotowywał się wewnętrznie”. Zawiera w niej resume swej teologii, owoce osobistego poszukiwania oblicza Boga. Streszcza je w jednym słowie, a właściwie w jednym imieniu: Jezus. Po prostu Jezus. Jakby chciał powiedzieć: w Nim jest wszystko. Budować i umacniać żywą z Nim relację – to sens teologii.
Ze względu na czas wydania książki i okres życia Chrystusa, który opisuje („od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania”), można ją potraktować jako lekturę wielkopostną. Może jest jeszcze jeden powód, by tak na nią spojrzeć. Nieraz, rozmawiając z ludźmi, spotykam się z zarzutem, że może i książki Ratzingera są mądre i głębokie, ale są bardzo trudne. Jeśli nawet tak jest, to może właśnie dlatego warto przeczytać II część „Jezusa z Nazaretu” w Wielkim Poście, jako element pokuty. Trudno na ten czas szukać czegoś „łatwego, lekkiego i przyjemnego”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz