sobota, 18 grudnia 2010

Jezus narodził się w wiezieniu

Mała salka, może trzy na cztery. Ściany zszarzałe z brudu i zdrapane z nudów. Naprzeciw drewnianych drzwi zakratowane okno. Letni grzejnik, cztery krzesła i niewielki stolik, który posłużył za ołtarz.

Przychodzą do wiezienia od przeszło roku. Dziś wyspowiadałem pierwszego więźnia, odprawiłem pierwsza mszę. Prawdziwy adwent, daleki od sukcesu.

Nie pachniało niebem. Raczej śmierdziało od przepoconych ubrań.

- „Kiedy ostatni raz się spowiadałeś?”
- „Jakieś 25 lat temu...”
...
- "I ja odpuszczam tobie grzechy. W imię..."

Podczas mszy odczytałem Ewangelię: „...nadasz mu imię Jezus, On zbawi swój lud od jego grzechów”.
...
"Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. To jest bowiem Ciało moje..."
...
- "Ciało Chrystusa"
- "Amen"

Boże Narodzenie.

Bieda człowieka, bieda księdza, bieda słowa... A pośród tej biedy żywy Bóg. Nie nazywa się sukces, ale Jezus. Bóg zbawia.

1 komentarz:

  1. W szarości ścian, w bylejakości wystroju, w nieporadności wyznania - najlepiej widać rodzące się Światło.

    OdpowiedzUsuń