poniedziałek, 21 lutego 2011

Personalizm Ratzingera

Życie św. Jana od Krzyża nie było „lataniem na mistycznych obłokach”, ale było bardzo twarde, praktyczne i konkretne. Święty pozostawał uwięziony przez 9 miesięcy, poddawany upokorzeniom i ograniczeniom fizycznym i moralnym. W końcu w nocy z 16 na 17 sierpnia 1578 r. udało mu się uciec…
Św. Joanna d’Arc została „spalona na stosie w wieku 19 lat przez ludzi Kościoła i teologów… Poprosiła jednego z kapłanów, aby przed stosem trzymał krzyż procesyjny. I tak umierała, wiele razy głośno wypowiadając Imię Jezus…

Nadrabiam zaległości. Czytam ostatnie katechezy Benedykta XVI. To ciekawe, od pięciu lat, niemal co środę Papież przedstawia życie i twórczość kolejnych świetych: apostołów, ojców kościoła, teologów, mistyków, reformatorów…

Zastanawiam się, po co? Może chce nam dać do rąk orginalny podręcznik historii Kościoł… Pokazać, że dzieje chrześcijaństwa nie są suma anonimowych kontaktow, bezdusznych dokumentów, bezosobowego tłumu i idei oderwanych od rzeczywistości. Historia Kościoła ma ludzkie twarze, nosi konkretne imiona, jest pełna bliskich spotkań. Jest w niej miejsce na Katarzynę ze Sieny, która z trudem nauczyła się czytać i pisać oraz na nieprzeciętny umysł i sprawne pióro Tomasza z Akwinu. Te dzieje są utkane z modlitwy i działąnia, z pięknych przyjaźni i brutalnych prześladowań, z brawurowych ucieczek i płonących stosów, z upadków, powstawań, poszukiwań… Ot, losy żywego Boga oraz ludzi z krwi i kości.

A może Benedykt XVI chce nam wręczyć kompendium teologii? On, wybitny Profesor na katedrze św. Piotra, robi wykład z dogmatyki, innym razem z eklezjologii, a jeszcze innym z eschatologii... Co ważne: jego metoda jest bardzo „personalistyczna”. Benedykt mówi o Bogu pokazujac ludzi, którzy Nim żyją. Mówi po ludzku. Mówi do człowieka. Kiedyś powiedział: teologię należy uprawiać i wykładąć tak, by służyła nie tylko profesorom i studentom, ale także prostej staruszce.

A może jest jeszcze inaczej? Może chce ukazać jeszcze coś innego? Dziennikarz Peter Sewald zapytał kiedyś kard. Ratzingera: ile jest dróg, które prowadzą do Boga. Mógł odpowiedzieć: jedna, albo: wiele. Tymczasem On, nie zastanawiając się długo, rzekł: tyle, ilu jest ludzi.

***
Prosto z Rzymu, cotygodniowy felieton w Radiu Bonus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz